Nowe plany na resztę życia

Nowe plany na resztę życia

Oj dawno nic tutaj nie napisałem. Przepraszam, życie płynie, pracować trzeba, a i nic spektakularnego się nie działo, o czym warto byłoby pisać. Żuk sobie stał bezużyteczny na strzeżonym, zadaszonym parkingu, z flakiem w jednym kole, pokryty toną kurzu i zapomniany. W nas powoli dojrzewała myśl że trzeba coś nowego zrobić. Zew przygody budził się powoli, aczkolwiek życiowa codzienność próbowała mu przeszkadzać. Jednak nadszedł ten dzień, w którym wstałem i powiedziałem sobie samemu:

– Dosyć !!!

Potem było łatwiej. Szybki wyjazd po nowy akumulator, odpalenie Żuka (film na naszym kanale na YT – https://youtu.be/9q4iQ5K1Zm8), sprzątanie, mycie, nowe naklejki, kilka wyjazdów rozruchowych i tak to sobie szło. W głowach zaś dojrzewał plan doskonały. I wreszcie się wyklarował, o czym z kolei opowiedziałem w kolejnym filmie – https://youtu.be/5jRCbJKz-pw – tak, jedziemy do Ekwadoru! Dokładnie – za 444 dni od dzisiaj. Zrobiłem nawet specjalny zegarek który nam odlicza czas do wyjazdu.

 

Dla tych co to wolą czytać niż słuchać – streszczenie naszych planów, a i nam się to przyda w takiej formie. Z góry oczywiście uprzedzam, że plan jest płynny. Nie wiemy co się jeszcze wydarzy na świecie (w ubiegłym roku mieliśmy być w Kazachstanie, a tu pandemia położyła temat) – sami rozumiecie że nie zawsze uda się realizacja tego co się chce, ale determinację mamy, a i wola walki jest w nas silna. Jak się nie da w tym roku, to poczekamy i zrobimy za rok – luz. Ustawiliśmy ster w kierunku zgodnym z naszym planem i go realizujemy. Zatem po kolei:

  • nauka hiszpańskiego – robimy to od lutego tego roku, na razie we własnym zakresie, wkuwając słówka i zwroty. Kiedy osiągniemy poziom który nas zadowoli – bierzemy lekcje u zawodowca.
  • wylot do Ekwadoru w okolicy 25.09.2022 roku. Data jest oczywiście orientacyjna, bo jak bilety będą tańsze dzień później, to chyba jasne że polecimy 26-go 😉 Ale odliczamy te 444 dni do 25.09.2022
  • zwiedzanie, zwiedzanie, zwiedzanie, oglądanie, badanie, medytacje, zastanawianie się, etc. Chcemy ten wyjazd (miesiąc lub półtora) potraktować jako zwiad. Jeśli jego wynik będzie pozytywny, to plan wchodzi w kolejną fazę. Jeśli negatywny – to szukamy innego fajnego kraju który nas urzeknie i rzuci na kolana. Może Meksyk? Kto wie…

Po powrocie z Ekwadoru – minie minimum kolejny rok, zanim uda nam się tam wrócić, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wykonać drugą część planu – czyli zmienić swoje życie o 180 stopni (robiliśmy to już parę razy więc luzik;-).  Chcemy bowiem na jakiś czas zamieszkać w Ekwadorze. Nie wiemy na jak długo i czy w tym celu będziemy szukać tam czegoś na stałe, etc. Wszystko wyjdzie w tzw. praniu;-)

 

 

Kolejny etap zacznie się od sprowadzenia Żuka na amerykańską ziemię. On to bowiem będzie bohaterem głównym tego co zaplanowaliśmy. W latach 1957-1961 Tony Halik przejechał ok. 180 tys. km. przez obie Ameryki, zdaje się argentyńską kopią Jeepa Willysa. Nie chcemy się z nim mierzyć, chcemy zmierzyć się z samymi sobą. Chcemy też przypomnieć o jego wyczynie i podkreślić jego inspirację. Nasz plan to również  przejechanie obu Ameryk, tylko że dwa razy. Do tego we wcale nie krótszym czasie – planujemy to na lat przynajmniej cztery, a jak wyjdzie sześć to nic złego się nie stanie. Wystartujemy z Ekwadoru, zjedziemy przez Peru i Chile do Ziemi Ognistej – wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Potem powrót przez Argentynę, zapewne Urugwaj, Brazylię, być może również Paragwaj, aż do Ekwadoru. Spotkać chcemy polonię, rdzenną ludność, ciekawe postaci. Rozmawiać, słuchać, wczuwać się w lokalną kulturę. Filmować i dzielić się z Wami. Będziemy poruszać się powoli, czasem zatrzymując się w ciekawym miejscu na miesiąc, a czasem na dzień tylko. Chcemy po prostu żyć podróżą.

Potem odpoczniemy jakiś czas i ruszymy na Alaskę. Przetniemy Amerykę Środkową, USA, Kanadę i dojedziemy najdalej jak się da – w okolice cieśniny Beringa. I znowu zawrócimy, zmieniając trasę – być może przetniemy Kanadę w poprzek, aby dojechać do wschodniego wybrzeża USA i nim wrócić w dół do Miami, później poziomo przez Teksas a potem to już Meksyk, Gwatemala, etc, aż do Ekwadoru. Tam podróż zakończymy.  Odpoczniemy. I pewnie znowu coś wymyślimy;-)

Uprzedzając pytania – skąd kasa? Z pracy rąk własnych i możliwości nowoczesnego świata cyfrowego. Musimy zgromadzić zapas pieniędzy na start, a potem ciężko pracować tworząc wartościowe treści które będziecie oglądać i polecać innym. To pozwoli nam sfinansować całość wyprawy. Tony Halik miał sporo trudniej…

Czeka nas przebudowa Żuka w zupełnie inny wóz. Pierwotnie powstał jako wół roboczy, ja zrobiłem z niego rajdówkę, a teraz stanie się maszyną wyprawową, oraz naszym domem. Jest okropny, mały, ciasny, brzydki, toporny, ale go kochamy bo wiemy jak bardzo jest dobrym wozem i przyniósł nam już wiele szczęścia. A skoro był już w Afryce i Azji, to dwie Ameryki wydają się idealnym celem. Mamy kupiony nowy silnik – Andorię turbo (celowo nie chcemy żadnego ostrego moda typu swap na BMW czy merola), szukamy przedniej belki od Tarpana wraz z resorami – bo musimy wstawić inne zawieszenie – to oryginalne nie da rady na planowanym dystansie, a jego naprawa na innym kontynencie będzie bardzo trudna. Auto ma być maksymalnie polskie, jedynie usprawnione o to czego fabryka mu nie dała bo padła. Przebudujemy też wnętrze – aby dało się w nim „mieszkać” i pracować. Łatwo nie będzie, ale mamy już entuzjastę – który się tego zadania podejmie – dzięki Klamot za deklarację. Jest też umówiony mechanik który dokona niezbędnych zmian. Będzie się działo.

Oczywiście z każdego etapu prac, przygotowań, działań – przygotujemy fotki, filmy, wpisy. Obserwujcie nas na YT, Insta, FB – zawsze pod hasłem Grzmiący Rydwan i #grzmiacyrydwan.

Hasta Luego.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.