Nadal w dupie…

Nadal w dupie…

16 grudnia. Za oknem typowa zimowa aura – chłód, wiatr, padający śnieg albo jego deszczowy odpowiednik. A my? Jesteśmy dokładnie tam, gdzie wspomniano w tytule. Auto jest składane, nawet silnik z nicości ożył i zadziałał. Problem pojawił się, gdy musieliśmy wyjąć silnik ze skrzynią – nowe sprzęgło okazało się wadliwe, co skutkowało stopieniem łożyska już po piątym użyciu sprzęgła (i tak, „pedał” to już passé, teraz to 'gej sprzęgła’ – metal i guma też mają przecież uczucia, nie? 😉). Przez lata wymieniłem dziesiątki sprzęgieł, ale nigdy na takie coś nie trafiłem. W BX 4×4 nie można wymienić sprzęgła bez ściągnięcia skrzyni rozdzielającej napęd, która jest montowana z tyłu bloku a jej z kolei nie można wyjąć bez demontażu całego napędu. Koszmar…

Piotrek, właściciel pojazdu, zmaga się z tym wyzwaniem. Jak opanował sprzęgło i już działało (co oczywiście wiadomo po załadowaniu zespołu do auta i ponownym odpaleniu – okazało się że leje się ze skrzyni. Komplecik znowu wyjechał z wozu, demontaż skrzyni rozdzielczej, portem skrzyni biegów – simmering postanowił umrzeć. Oczywiście nietypowy. Na szczęście udało się znaleźć nowy. Kolejne dni uciekają na walkę z tym co powinno być skończone 4 miesiące temu.

Na szczęście tym razem odpadł mi problem przygotowania auta, skupiam się więc na wsparciu i logistyce wyprawy. Plan jest jasny: cokolwiek by się nie działo, auto musi poruszać się na własnych kołach przed końcem roku. Potem trafi na lawetę i pojedzie do ogrzewanego garażu w Warszawie. Tam dołączę do Piotrka, ubrany cały na biało, by dokończyć elektrykę i inne wyprawowe detale jak dodatkowe zasilanie, halogeny, lodówka itd. Następnie ruszamy do Szczecina przez Gorzów, gdzie spotkamy ekipę Latającego Dywanu, by omówić ostatnie szaleństwa. Dalej pojedziemy wzdłuż wybrzeża do Trójmiasta, a stamtąd z powrotem do Warszawy. Tam czeka nas przegląd auta, wymiana oleju i naprawy. I tak, 23 stycznia wyruszamy do Budapesztu.

Krótki raport logistyczny: planujemy spanie w hamakach (ja i Pyras), a Roju w namiocie. Zostaniemy zaopatrzeni w hamaki Lesovik i namiot dla Roja. Musimy być gotowi na każdą pogodę – wyjeżdżamy zimą, jedziemy w stronę lata i wracamy wiosną. Jako że gotowanie nie jest naszą pasją, zabezpieczyliśmy się w liofilizaty, chińskie zupy i sucharki na czarną godzinę. Po drodze planujemy żywić się lokalnymi przysmakami, aby nie tracić czasu na gotowanie. Dlatego też w ekwipunku znajdzie się nowa kuchenka, głównie do gotowania wody, z osłoną płomienia – nauczeni doświadczeniem bo wieje na Saharze niemiłosiernie. Większość sprzętu jest już przygotowana, więc oczekujemy spokojnie na TEN DZIEŃ…, z wyjątkiem składania auta w całość – tutaj nie ma spokoju i już do ostatniej chwili nie będzie.

Za to w wolnych chwilach planuję jeszcze jak okleimy auto. Pierwotnie miało być całe pokryte folią z nadrukiem, ale 5 miesięcy opóźnienia robi swoje – nie ma na to czasu. Wstępnie, bardzo wstępnie, wyszło coś takiego jak na fotce. To nie jest nasz wóz, ale to tylko poglądówka. Przednie drzwi puste – bo tam znajdą się naklejki rajdowe. Nasz główny sponsor – portal Francuskie.pl dostał tylne drzwi z obu stron. Prawdopodobnie na obu autach zrobimy to podobnie. Lesovik który dostarcza nam swoje hamaki – wystąpi na masce wraz z wielką naklejką rajdu. Moja skromna firma Uni-Druk – to tylny błotnik. Wielbłądy i palmy – projekt z 2015 roku który dostaliśmy od Kuby – po przeskalowaniu pojedzie na tyle auta. Tak, to ten sam projekt którym ozdobiliśmy naszego Żuka w rajdzie w 2016 roku! Z okazji startu tym razem BXem – zrobiłem nam nowe logo zawierające logo Citroena. Idąc zaś za ciosem – Latający Dywan ma podobne do naszego logo. Fajnie wyszło – popatrzcie sami. No i od razu wymyśliłem vlepki na tę podróż – wyżej widać jak się drukują;-)

A napis rEVOLUTION? Ci którzy znają mnie nie od wczoraj, wiedzą co oznacza. Dawno, dawno temu stworzyłem nieistniejącą wersję Citroena BX – miał na wyposażeniu WSZYSTKO *(z wyjątkiem napędu 4×4) co można było zamontować w tym modelu z listy wyposażenia (żaden BX nigdy nie miał wszystkiego). Niby nic wielkiego, ale on urodził się zasadniczo tylko ze wspomaganiem kierownicy;-) Sam go złożyłem z kilkudziesięciu innych BX, oraz dodałem rzeczy które nigdy w BX nie występowały, a pochodziły np. z Xantii czy XM. Starałem się delikatnie poprawić fabrykę. Citroen uwielbiał wypuszczać edycje limitowane, dlatego ja stworzyłem swoją i nazwałem rEVOLUTION. Bo była to i rewo i tylko ewolucja. Nasz obecny BX to taki sam składak tyle że do innego celu. Dlatego też dostanie oznaczenia identyczne jak na moim starym BX. A na deser – pojedziemy z kierownicą z mojego staruszka! Takie nawiązanie do przeszłości.

I to tyle z aktualnej sytuacji na froncie. Niebawem kolejne wieści…

2 thoughts on “Nadal w dupie…

  1. Zaopatrzcie się w zupy „JemyJemy”. Pyszne jak domowe, tanie i co najważniejsze – pakowane w worki (zero słoików, puszek itd). Sam kupuję zawsze przed wyjazdem w trasę i mogę szczerze polecić. W hurcie wyjdzie około 4.50 za zupę, czyli tylko troszkę więcej 9d wody z chińskim chujwoecomakaronem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.