Dużo dobrego

Dużo dobrego

Dzisiaj działo się dużo, a nawet bardzo dużo. Z rana przywiozłem gustowne kieszenie siatkowe na drzwi (35 zł sztuka), bo mi jakoś tak łyso wyglądały po zamontowaniu głośników. Kieszonki pasują bardzo ładnie i można wetknąć w nie jakieś drobiazgi. Każda przykręcona jest pięcioma blachowkrętami, przez panel tapicerski, wprost do blachy drzwi. Zadowolony z efektu montażowego pojechałem Le Żukiem do specjalnego Pana który pobrał mnóstwo rozmaitych wymiarów i na juto dotnie mi dwuczęściową płytę grodziową. Dzięki temu oddzielę na stałe bagażnik od kabiny.
W trakcie podróży do stolarni słuchałem sobie muzyki z nowiutkiego systemu audio, oraz wentylowałem głowę za pomocą szyberdachu;-) Po drodze podjechałem po paliwo na stację. Tam przed dystrybutorem stał Passat w kombiku i tedeiku, w którym nowiutkie laczki aluminiowe dmuchał pan w niedzielnym zestawie dresowym. Pan w dresiku obciął Żuka od góry do dołu z pełnym wyrazem obrzydzenia na paszczy. Normalnie aż mi się zrobiło przykro, taka z jego oczu i twarzy biła siła wyższości i profesjonalnej zajebistości. Potem obaj tankowaliśmy swoje furki. Pan dresik za 30 zeta, a ja do pełna za 200. Już nie miał takiej cudnej miny przy kasie jak usłyszał za ile weszło do Żuka;-) Zobaczyłem za to żal i zazdrość. To było miłe uczucie, patrzeć jak dres cierpi;-)
W drodze powrotnej kupiłem prawie trzymetrowy płaskownik aluminiowy za 25 zł – posłuży do wykonania różnych uchwytów do akcesoriów. Po powrocie z przymiarek i pomiarów – zająłem się całą serią drobiazgów. Na pierwszy ogień poszło zamocowanie wentylatora chłodnicy. Z płaskownika wyciąłem odpowiedni kawałek, naciąłem i wygiąłem w pożądaną stronę. Parę dziurek i wentylator zamocowany do jednej ze śrub od zamka maski. Na dole jak pewnie pamiętacie – swoimi kołkami trafia w otwory w specjalnie wspawanym profilu.
Wpadł kolega i pomógł mi w wykonaniu paru drobiazgów, dzięki czemu praca poszła szybciej. Przetestował tez PapaMobile – czyli Le Żuka w obecnej konfiguracji fotelowej;-) Razem popracowaliśmy nad przesunięciem prawego halogenu bardziej w prawo. W tym celu dospawałem do wykonanego wcześniej mocowania kawałek profilu i halogen został przesunięty o brakujące 6 cm. Teraz jest równo i mnie nie wkurza;-)
Rozgrzani takimi sukcesami – wymyśliliśmy jak zainstalować zbiorniczek spryskiwacza z pompką, aby było to solidne, proste i wygodne. Znajdzie się on z boku chłodnicy, będzie banalnie prosty dostęp do wlewu i Żuk wreszcie będzie miał normalny spryskiwacz zamiast tej deptanej parodii. Zbiorniczek tym razem nie jest z Citroena – ale z Renaulta;-)
Niestety czas biegł nieubłaganie naprzód i mimo chęci trzeba było zakończyć zabawę na dziś. Ale to nie koniec notki 😉 W międzyczasie kurier dostarczył separator napięcia za całe 150 zł. Pozwoli on bezpiecznie korzystać z dodatkowego akumulatora. Po podłączeniu układ będzie działał następująco – cała dotychczasowa instalacja elektryczna zostaje bez zmian, czyli tak jak ją policzyli konstruktorzy. Dzięki temu nie ma obaw o problemy z ładowaniem akumulatora podstawowego. Wszystkie dodane przeze mnie urządzenia będą zasilane z akumulatora dodatkowego (radio, cb radio, szyberdach, halogeny, itp.). Akumulatory połączy wspomniany separator. Po rozruchu silnika, alternator ładował będzie akumulator główny. Kiedy ten zostanie naładowany do ok. 80% pojemności – separator załączy ładowanie akumulatora dodatkowego. Podczas odcinków jakie planujemy robić dziennie, czyli ok. 500 km – alternator spokojnie nakarmi oba akumulatory (sprawdzone podczas pamiętnej podróży kiedy kupiłem Żuka). Na postoju zaś separator pozwala czerpać owym urządzeniom z akumulatora dodatkowego i ok. 20% z głównego. Później odcina główny, aby rano dało się odjechać;-)
Całości systemu akumulatorowego dopełnią dwa cyfrowe woltomierze dzięki którym będę wiedział w jakiej kondycji jest dany akumulator i czy jest w tej chwili ładowany czy też nie. Woltomierze znajdą się na półce, obok przełączników od halogenów dachowych i oświetlenia campingowego.
Oprócz separatora dojechało też dzisiaj trochę drobiazgów elektrycznych niezbędnych podczas całej pracy – w sumie na duperelki wydałem 52 zł.
Na koniec dzisiejszej notki – informacja dla ewentualnych naśladowców chcących wstawić fajne fotele przednie. Uważni i wierni czytelnicy wiedzą że moje pochodzą z Citroena BX w wersji GTi. Wiecie też że fotel pasażera daje się łatwo zdjąć, aby był dostęp do akumulatorów. Nie wiecie jednej rzeczy, o której ja sam zupełnie zapomniałem;-) Otóż w fotelach BX można wyciągać samo siedzisko. Dzięki temu dostęp do akumulatorów jest banalny. Nie da się ich w ten sposób wyjąć, bo przeszkadza konstrukcja fotela, ale jest dostęp do klem i można np. szybko dokonać pomiarów, albo je zdjąć, albo zrobić cokolwiek innego co jest nam potrzebne do szczęścia;-) Dlatego też zdecydowanie podkreślam że warto takie fotele zdobyć. Mogą być dowolne (niekoniecznie GTi) bo konstrukcja wszystkich w tym modelu jest taka sama. Różnią się jedynie tapicerką i kształtem – mechanizm jest ten sam.
I to już koniec na dziś;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.